-Jesteś piękna.
Wcale go nie słuchałam pociągnęłam go tylko za kark i tym razem to ja przejęłam kontrole ,ale niestety nie na długo. Znów to on panował nad całym pocałunkiem. Nigdy w życiu nie doświadczyłam czegoś takiego. Czułam w uszach szybsze krążenie krwi i bicie serca w nadgarstkach. Obraz lekko mi się rozmazał i nie mogłam złapać oddechu. Usłyszałam wycie maszyn. Moje serce w biciu chyba nie miało chociaż sekundowych odstępów bo trudno było odróżnić niektóre uderzenia. Liam oderwał się ode mnie i spojrzał przerażonymi oczami.
-Rosalie co jest ?! Zawołać lekarza ?! - już chciał wstać z łóżka ,ale złapałam go za rękę i roześmiałam sie na całą sale. - Rose to nie jest śmieszne może coś się stało.- dodał oburzony.
-Nie nie Liam...-Nie potrafiłam zapanować nad świechem ,ale wiedziałam ,że jestem czerwona nie ze śmiechu ,ale wstydu - Świetnie całujesz.
Liam chyba zrozumiał o co chodzi i sam się na chwile roześmiał ,ale szybko spoważniał.
-Więcej cię nie pocałuje Rosalie - yhy ,a zakład ? - To ci szkodzi.
-Ah tak ? Dobra nie ma sprawy. Więcej się do ciebie nie odezwę. - Zacisnęłam ręce na piersiach jak małe dziecko. Wcale nie zamierzałam złamać obietnicy.
-Rose nie żartuj - zrobił oczy kota ze 'Shreka'. O nie panie słodki. Nie złamiesz mnie nie ma. - Proosze.
-...... - odpowiedziała mu cisza. Masz na co zasłużyłeś. Szach-Mat. Nie musiałam długo poczekać ,żeby poczuć jego usta na swoich. Ah słodki smak wygranej.
-Pasuje ? - zapytał lekko wkurzony. Uśmiechnęłam się wrednie od ucha do ucha.
-Nawet nie zdjesz sobie sprawy jak bardzo. Kiedy będę mogła wyjść ?
-Chcą jeszcze potrzymać cię na obserwacji - usyłyszałam Hope - rozmawiałam przed chwilą z lekarzem. Mówił o jakichś 2-3 dniach. - Posmutniałam. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu i mieć to wszystko za sobą. Szczerze mówiąc nie żałuje tej próby samobójczej. Dużo dzięki niej przemyślałam i zastanowiłam się nad samą sobą. Przemyślałam sprawę moją i Liama. Znalazłam cel życia i mogłam doświadczyć przyszłości. Czułam się jak nowo narodzona. Wreszcie mogłam zacząć wszystko od początki na własnych zasadach. Bez bólu i krzyku. Dokładnie tak jak chciałam i zapomniec wszystkiego co dotyczyło przeszłości, Jonniego i moich rodziców. Liam miał mi w tym pomóc.
-Rosalie cos nie tak ? - zamyśliłam się na długo więc przez chwile byłam nieobecna.
-Nie nie tak tylko myślałam ,a czemu pytasz ?
-Bo mam pewną propozycję...właściwie prośbę. - Liam chyba czuł się niepewnie.
-Zamieniam się w słuch.
-Wynająłęm mieszkanie w samym centrum Lockslay. Całkiem niedlakeko domu Hope. Chciałbym...Chciałbym ,żebyś tam ze mną zamieszkała - zamurowało mnie - Hope musi się uczyć i pomagać w domu ,a czułbym się lepiej wiedząc ,że nic ci nie grozi.
A więc to tak. On i Hope myśleli ,że znów się będę chciała zabić. I co miałam teraz odpowiedzieć. Nie chciałam sprawiać Liam'owi kłopotów ,ale nie chcę mieszkać sama w wielkim domu.Pozatym gdybym odmówiła Liam pomyślałby ,że chcę sobie coś zrobić.
-O ile nie będę sprawiać kłopotów i przeszkadzać...mogę się zgodzić - odpowiedziałam po długim namyśle.
-Oh Rosalie to świetnie. Kiedy tylko wyjdziesz przeniesiemy twoje rzeczy do mnie - Liam uśmiechnął się ciepło.
-Ale napewno nie będę przeszkadzać ?
-Oczywiście ,że nie.
-I będziemy mieszkać blisko siebie ! - Pisnęła Hope.
-Tak ....to rzeczywiście świetnie. - dodałam ironicznie. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak ta dziewczyna potrafi być denerwująca. Kocham ją jak siostre ,ale czasem naprawdę nie można z nią wytrzymać.
-Hope mam dla ciebie dobrą wiadomość - powiedział z cwanym uśmieszkiem Liam.
-Tak słucham.
-Rose powiedziała mi co-nie-co o pewnym chłopaku... - Mówił poważnie Liam. Genialnie potrafił opanować śmiech.
A tu taka śliczna Hope |
-Oj Hope spokojnie wiem ,że się w nim ten-ten -dodał dalej poważnie Liam - I tu właśnie się zaczyna najlepsze. No ,bo widzisz tak się składa ,że to mój kuzyn. Jeżeli chcesz mogę cię z nim zapoznać. On uważa ,że jesteś śliczna. - Hope prawie pisnęła z zachwytu i zaczęła dziękować Liam'owi za to co już niedługo pewnie zrobi. I tak w ten pozytywny sposób zakończyła dzisiejszy niezwykły dzień.